piątek, 1 marca 2013

Rozdział drugi

Z perspektywy Lucy : muzyka w tle

   Byłam wściekła. Dlaczego moje ''przyjaciółki'' nie mogły zaakceptować ,że się różnimy? Że mamy różne style,upodobania oraz różnych ludzi którzy nas inspirują. W moim przypadku są to członkowie zespołu One Direction. Harry,Niall,Liam,Zayn i Louis. Jestem z tego dumna. Jednak Destiny i April tego nie rozumieją. Wstydzą się za mnie gdy przechodząc szkolnym korytarzem nucę sobie którąś ze znanych dobrze piosenek boysband'u. Gdy na lekcji zadzwoni mi komórka na której ustawiony mam dzwonek wiadomo kogo. Dla dziewczyn to tak zwana ''siara''. Nie dla mnie. Mimo iż przejmuję się opinią innych ludzi nie zmienię się ze względu na innych. Opuściłam dom państwa Richardson i czym prędzej pobiegłam w stronę szkoły co było niezbyt wygodne,ponieważ na nogi nałożone miałam wysokie koturny. Łzy wiąż spływały po moich bladych policzkach. Myślałam o sytuacji która nastąpiła jakieś 5 min temu. Jeszcze nigdy nie pokłóciłam się z Destiny ..aż tak. Mimo to i tak wiem ,że prędzej czy później się pogodzimy. Pytanie tylko kiedy. Wiem tylko,że to nie ja podam jej rękę na zgodę. To ona zawiniła wymyślając tą głupią historię jak spotkała Zayn'a Malik'a.  Chociaż po co miałaby kłamać? Może mówiła prawdę. Zamyśliłam się. Po jakimś czasie potrząsnęłam głową. NIE,NIE,NIE. Przecież to nierealne! Zwolniłam trochę,ponieważ sporo już przebiegłam. A osobiście nie przepadam za sportem.Zbliżając się już do naszego liceum rozmyślałam jaką mam pierwszą lekcje. Hmm,dzisiaj czwartek. Czyli pierwsze są zajęcia fizyczne. Z moją mamą.. Ach! Jeśli się spóźnię rodzicielka nie da mi spokoju. Gwałtownie przyśpieszyłam nie zwracając uwagi na potworną kolkę. Po paru zakrętach widziałam już duży budynek.Zbudowany z czerwonych cegieł oraz z dużym ,zadbanym ogrodem. Żeby wejść do środka trzeba było przejść przez białe schody wybudowane z dwóch stron. Spoglądając na zegarek nie przestawałam biec.Dobiła  8:05.

 No to mam przechlapane. Wchodząc przez progi naszej szkoły nie zauważyłam żywej duszy. Było tak cicho. Co u nas w szkole jest rzadkością. Drętwą ciszę przerwał woźny wycierający podłogę mopem. Skierowałam się w kierunku sali sportowej. Nie mam najlepszych kontaktów ze swoją mamą,więc trochę boję się tego jak zareaguje na moje spóźnienie. Gdy weszłam na dużą halę ,żaden z uczniów oraz nauczycieli nie dostrzegł mojego przybycia. Wolnym krokiem podchodziłam do Pani Rodriguez - tak kazała się nazywać gdy jesteśmy w szkole. Gdy wf-istka zauważyła jak idę w jej stronę zrobiła srogą minę. Rodriguez ubrana była w granatowy ,sportowy dres. Do tego ubrane miała białe buty do biegania a swoje zniszczone od chloru,rude włosy związane miała w koński ogon. Na jej szyi wisiał czarny gwizdek. Stojąc o krok od swojej mamy spoglądałam w podłogę. Nie było mi wstyd. Po prostu się bałam. Bałam się swojej własnej matki. Wyszeptałam ciche ''przepraszam''.
- Możemy na słówko ?- zapytała wrogim głosem Rodriguez. Nie czekała na odpowiedź tylko złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę kantorka nauczycieli. Mocno zacisnęła swoją dłoń na moim nadgarstku co sprawiało mi ból. Weszłyśmy do małego pokoju z niewielkim stolikiem i czterema krzesłami. Na półkach postawione były puchary wygrane przez uczniów. Wisiało także dużo medali czy to srebrnych czy złotych oraz zdjęcia naszych szkolnych sportowców. W tym April i Mike'a którzy zajęli 3 miejsce w kraju w tenisie. W sumie to dzięki treningom się poznali. Ugh.. niedobrze się robi jak o tym pomyśle. Mama usiadła powoli na pierwsze lepsze krzesło wzdychając przy tym ciężko.
- A więc.. Co masz na swoje usprawiedliwienie ? - zapytała zakładąc sobie nogę na nogę.
- Byłam u April. Przecież codziennie do niej chodzę.. Wiesz ,że jest chora - nie widziałam w tym sensu. W końcu nic złego się nie stało.
- Taki jest obowiązek ucznia ! Nie spóźniać się na lekcje! - widać było w niej zdenerwowanie - Mam nadzieję ,że to się więcej nie powtórzy - pokiwałam twierdząco głową. Siedziałyśmy bez słowa. Właściwie to ONA siedziała. Gdybym spróbowała usiąść na którymś z krzeseł pewnie miałaby pretensje żebym nie zachowywała się jak u siebie w domu.
- Ja nie wiem co się ostatnio z Tobą dzieje. Zmieniłaś się.. -powiedziała zmartwionym głosem. Czy ja się przesłyszałam?
- Ja?!- krzyknęłam z ironią - To Ty odkąd pracujesz u nas w szkole nie zwracasz na mnie uwagi! Odkąd tato od nas odszedł przestałyśmy rozmawiać! Kiedyś byłyśmy tak blisko.. Ale wszystko zniszczyłaś! - nareszcie wszystko z siebie wyrzuciłam. Tak długo trzymałam to w sobie. Moja mama stała z szeroko otwartymi oczami. Szczerze sama nie dowierzałam w to co przed chwilą wyszło z moich ust. Wstała. Dzieliły nas centymetry. Byłam od niej wyższa. Chociaż może to zasługa moich butów na koturnie. Patrzyłyśmy sobie prosto w oczy. Gdyby jej wzrok mógł zabić,już dawno było by po mnie. Chwilę jakby się nad czymś zastanawiała lecz od razu po tym widziałam tylko rękę własnej matki zamachującej się prosto na mnie. Poczułam jej doń na swoim bladym jak ściana policzku. Ból był niesamowity. Bez słowa wyszła z kantorka zostawiając mnie samą. Nie spodziewałam się tego po własnej rodzicielce. Jak ktoś taki może być nauczycielem?! A co dopiero rodzicem. Stałam jak wryta nie wiedząc co się dokładnie stało. Nie docierało to do mnie. Po chwili namysłu wiedziałam co muszę zrobić. Wzięłam czarną torebkę leżącą na stoliku wf-istów i szary płaszczyk rzucony na ziemie i z zimną ręką przyłożoną do policzka opuściłam pokój. Darowałam sobie dzisiejsze lekcje ,ponieważ miałam ważniejszą rzecz do zrobienia.

* 20 min później

Gdy przekręciłam klucz w drzwiach od razu jak opętana ruszyłam w stronę mojego pokoju. Nie zwracając uwagi na bałagan w pomieszczeniu wyjęłam dużą,obszerną torbę podróżną. Zaczęłam wkładać do niej rzeczy osobiste takie jak ubrania,bieliznę, szczoteczkę do zębów,kosmetyczkę,legitymację,laptopa,portfel itd. Mówiąc szczerze nie wiem gdzie tak dokładnie miałam zamiar pójść. Wiedziałam tylko,że nie mam zamiaru zostać w tym domu ani chwili dłużej. Bylam gotowa do wyjścia. Rozejrzałam się jeszcze po pokoju. Łzy spływały mi po policzkach.Najbardziej było mi szkoda zostawiać moje dwa kotki. Whiskey i Snicers'a. Łobuzy o dziwo spały smacznie na kocu położonym na fotelu w rogu mojego dość dużego pokoju. Lubiłam to miejsce. Tu mogłam pobyć sama, odprężyć się. Po środku leżało dwuosobowe łóżko z czarno-białą pościelą. Po prawej stronie były białe półki na których stały różnorakie książki które uwielbiam.Stała też tam wieża. Na czarno białej tapecie z narysowanym własnoręcznie drzewem wisiało mnóstwo zdjęć moich jak i moich przyjaciółek. A może i byłych.
 Przed opuszczeniem mojej świątyni zawiesiłam na swojej szyi czarną lustrzankę. Fotografowanie to moja pasja od małego. Chciałabym się tym zająć zawodowo. Ale to tylko marzenia. Schodziłam wolno po schodach swojego jednorodzinnego domku z torbą na ramieniu. Wbiegłam do kuchni,wyjęłam samoprzylepną karteczkę oraz długopis i zaczęłam pisać ''pożegnalny'' list do mojej mamy. Wiem,że nie długo się spotkamy gdy zrozumie swoje błędy,ale jak na ten moment nie mam ochoty jej widzieć. Liścik zaczęłam słowami ' Droga Mamo, przepraszam,że nie mogłam sprawić byś była ze mnie dumna. Przepraszam ,że nie wyszło tak jak dla mnie chciałaś. Przepaszam ,że jesteś mną rozczarowana..' . Przerwałam. To było dla mnie za trudne. Z płaczem odłożyłam długopis a karteczkę przykleiłam na lodówkę. Po tym opuściłam nasz dom. Postanowiłam,że udam się do któregoś z hoteli. To chyba dobra myśl.



* pół godziny później

Czekałam przy recepcji. Z niecierpliwością wysłuchiwałam jak starsza kobieta w panterkowym futrze ma pretesje o to iż jej łóżko mocno skrzypi oraz ,że ma pokój obok bandy głośnej grupy nastolatków . Gdy recepcjonistka uspokoiła klientkę obiecując,że coś na to poradzi ta z prychnięciem pod nosem odeszła. Kolej na mnie. Pracowniczka hotelu była bardzo miła. Bez problemu załatwiła mi pobyt w tym miejscu na tydzień. Dostałam kluczyk oraz niezbędne informacje i udałam się na 2 piętro do pokoju nr. 32. Weszłam do windy. Zatrzymała się ona na pierwszym piętrze. Obok mnie stanął średniego wzrostu brunet z mocno zaczerwienionymi policzkami. Ubrany był w czarne rurki,białe buty Air Force One oraz czerwoną koszulkę na ramiączkach. Przypominał mi Josh'a. Perkusistę One Direction. Ale czy to możliwe?
-Na drugie? - spytał niepewnie. Pokiwałam głową.Winda ruszyła.Po kilkunastu sekundach ponownie stanęła i obaj opuściliśmy ciasne pomieszczenie. Coś mi się w nim podobało. Może też to,że przypominał mi o 1D. O dziwo mój pokój znajdował się obok pokoju nieznajomego kolegi. Jego miał numerek 31. Stanęliśmy obok drzwi przekręcając kluczyki aby wejść do środka. Mój najwyraźniej musiał się zaciąć iż za nic nie mogłam ich otworzyć.
- Cholera..- klnęłam po nosem.
- Pomóc? - zapytał mój nowy sąsiad. Powtórzyłam swój gest i ponownie pokiwałam głową. Zrobiło mi się głupio gdyż zrobił to z łatwością.
-Tak w ogóle jestem Josh. Josh Devine - przestawił się po czym moja szczęka opadła. Szybko się opanowałam odpowiadając :
- Lucy. Lucy Rodriguez - uśmiechnęłam się.
- Pomóc Ci z tym? - zapytał wskazując palcem na dużą torbę.
- Dziękuję,nie trzeba - nie chciałam pokazywać mu jak bardzo jestem szczęśliwa ,że go widzę. Wyszłabym na wariatkę.
- No dobrze.. Przepraszam,ale bardzo się śpieszę. Jestem już umówiony z kolegami. Mam nadzieję ,że się jeszcze spotkamy- powiedział bardzo szybko. Zapewne wiem o jakich kolegów mu chodzi.
- Na pewno - odpowiedziałam nieśmiało po czym weszłam do swojego nowego apartamentu żegnając się z Josh'em. TYM JOSH'EM! Rzuciłam torbę na ziemię i oparłam się o drzwi. Mimowolnie uśmiechnęłam się sama do siebie. To był bardzoo długi dzień. Byłam wykończona. Poszłam pod prysznic,wypakowałam się wkładając swoje rzeczy do półek i ułożyłam się wygodnie na nowym łóżko. Ostatni raz popatrzyłam się na telefon i zauważyłam 15 nieodebranych połączeń od mamy i April. Ciekawe czy się martwią. Czy myślą o mnie. To chyba za wiele wrażeń jak na jeden dzień..

....................................................................................................................................

Josh Devine

























Wiek - 21 lat

Wzrost - 175 cm

Urodzony - 09.07.1990 r.

Waga - 76 kg

Kolor Oczu - Brązowy

Miejsce Urodzenia - Londyn

Ulubiony kolor - Zielony

Ulubiony film - 'Fear'

Rodzina :

Mama - Linda

Tata - Michael

Informacje - Perkusista zespołu One Direction. Towarzyski,pomocny,zawsze uśmiechnięty. Jeszcze nigdy nie był zakochany. Nie wyobraża sobie życia bez swoich przyjaciół. Zawsze dotrzymuje danego słowa. Uczy się na błędach. Jego fobią  są koty. Jest lekko obrażalski,ale to nigdy nie trwa długo. Singiel.

............................................................................................................................

Jest i drugi rozdział:D Dość długo go pisałam i mam nadzieję ,że ocenicie jak mi poszło;* Dziękuję za komentarze które naprawdę miło się czyta<3

Pytanie : Co przewidujecie w kolejnych rozdziałach?

PS : Nie zadaję wam pytań dlatego,że nie mam pomysłów na nowe rozdział. Po prostu chcę znać waszą opinię;)

luv ya xx

~~Malwina